Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26
|
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
Archiwum 26 września 2006
Nie mogę o tym za bardzo nikomu opowiadać. A czuję potrzebę mówienia. Pamiętnik już
mi nie wystarcza. Nie będę pisać wiele o sobie. Nie napiszę od razu, ile mam lat
i kim jestem. Boję się, że ktoś znajomy mógłby mnie rozpoznać.
Spotkałam swoją Bratnią Duszę. Mamy ze sobą wiele wspólnego. Oboje ukochaliśmy przy-
rodę, nie jemy zwierząt, oboje jesteśmy wrażliwi i naturalni, wierzymy w magiczność
i romantyczność.
Kłopot polega na tym, że on jest w wieku mojego ojca...
Zdaję sobie sprawę, że to związek bez przyszłości. Nie mogę liczyć na ślub,
stabilizację, na całkowite poczucie komfortu i bezpieczeństwa ze strony otoczenia.
Już teraz mam problemy z rodziną (a nie minęły nawet dwa tygodnie, odkąd się pozna-
liśmy).
On mnie nie łapie na słodkie słówka. On taki jest: widzę to w jego oczach, widzę to
w jego poezji.
Przy nim dojrzewam, zmieniam się w każdym tego słowa znaczeniu.
...Duchowo, emocjonalnie, umysłowo i fizycznie.
Nasze energie mieszają się ze sobą. Dajemy sobie nawzajem wiele dobrego, rozbudzamy
wzajemnie wrażliwość, wymieniamy się myślami i czuciem. Tyle już razem robiliśmy:
sprzątamy razem, gotujemy, drukujemy nalepki u niego w firmie, chodzimy w nocy po
lesie, pijemy wino, piszemy wspólnie poezję, całujemy się i dotykamy.
Słowem: romantyczna miłość, która najprawdopodobniej skończy się cierpieniem jednej
lub obu stron. Bez żadnej przyszłości. Oboje zdajemy sobie z tego sprawę. A mimo to
brniemy dalej, niby ćmy lecące do płomienia.