Archiwum listopad 2006


lis 14 2006 Smutny koniec
Komentarze: 5

Serce płacze, rozum triumfuje. Zerwałam z nim. Po dokładnie dwóch miesiącach znajomości.

Nie wytrzymywałam już... Wszędzie na niego czekać, dostosowywać się, wysłuchiwać pouczeń i strofowań, czasem krzyków. Zero partnerstwa, niedobory ciepła i czułości... A ceną za to było okłamywanie najbliższych, czynienie sobie wbrew. Znosiłam to, licząc na powrót tego mistycyzmu, poezji z początków znajomości.

W sobotę zrobił mi awanturę bez powodu. Jeszcze nikt tak na mnie nie wrzeszczał w całym moim życiu. Przeklinał, prawie wymachiwał rękami. Nie pomogły persfazje, prośby, łzy, nawet nieme milczenie. Wszystko stało się w ciągu 10 minut jazdy samochodem. Mieliśmy jechać do niego (wino i te sprawy...), miał wspaniały humor... w końcu odwiózł mnie do domu. Nie wiem, co w niego wstąpiło. Umierałam z każdym jego krzykiem. Nie odezwałam się do niego ani słowem, ani smsem aż do dzisiaj; dużo myślałam, płakałam. Uznałam, że skoro to nie ma przyszłości, nie warto znosić podobnych rzeczy... ryzykować, kłamać... dla ewentualnych chwil szczęścia.

Zadzwoniłam do niego dzisiaj i powiedziałam, że chciałabym zakończyć znajomość. Zdziwił się, powiedział coś w rodzaju: "Nie powinienem się tak unosić, ale taki już jestem. Ty masz inny charakter, i ja mam inny" i dodał, że to chyba nie powód, aby zrywać. "Bardzo cię lubię i poza dwiema sprawami jest mi z tobą dobrze."

Problem polegał na tym, że ja pragnęłam oddać mu się cała: całą duszą, sercem, ciałem, wszystkimi myślami... Przychodziłam do niego do pracy z zupą, plackami, ryżem z jabłkami, pomagałam mu w robocie, chciałam być jak najbliżej niego, znać jego przeszłość, uczucia... A on dawał mi tylko cząstkę siebie i pobłażliwie patrzył na moje starania (chociaż podobno to szanował), ale nie mówił mi o swojej rodzinie, ogólnie był jakiś nieprzenikniony. I cóż... mimo swojego wieku nieodpowiedzialny i niedojrzały (nie będę o tym pisać).

Przypominają mi się miłe chwile, nawiedzają mnie wątpliwości. Ale wiem, że dobrze zrobiłam, czyż nie??

 

cicha_marzycielka : :